Tytuł:
Święta.
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Boję
się świąt Rafał.
Jakie
będą te pierwsze święta bez Ciebie? Nie muszę się nad tym długo
zastanawiać, wiem, że będą puste. Zbyt puste, by móc się nimi
cieszyć.
Zuzia
już nie może się ich doczekać, a ja cieszę się jej radością,
choć sama nie potrafię się na nią zdobyć.
Tak
wiele rzeczy mnie przytłacza, tak wiele nie wiem.
Nie
wiem co jej kupić. Nie wiem jak przytargać wielką choinkę do
mieszkania. Nie wiem gdzie schowałeś stojak. Nie wiem gdzie są
bańki. Nagle wszystkim muszę zająć się sama, a ja nic nie wiem.
Nawet nie wiem czy chcę tych świąt.
I
ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego nie będzie Cię z nami przy
stole. Nie potrafię sobie wyobrazić tego pustego nakrycia, które
będzie obok mnie.
Twoja
mama zaprosiła nas na Wigilię, a ja nie mogłam jej omówić, bo i
tak dręczą mnie wyrzuty sumienia, że tak bardzo się od nich
odcięłam.
Nie
chciałam tego, ale właśnie taka jest prawda. I teraz nie wiem jak
to naprawić i nie wiem czy tego chcę. Może lepiej jest właśnie
tak, bo co miałabym im powiedzieć? Udawać, że twoje zdjęcia
wiszące na ich ścianach mnie nie ranią? Kłamać, że wszystko
jest w porządku, choć wszyscy wiedzą, że to nieprawda? Po co to
wszystko? Nie lubię oszukiwać innych i męczy mnie, że jestem do
tego zmuszona.
Może
mógłbyś wrócić? Na ten jeden dzień, by potrzymać mnie za rękę
i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że zawsze będziesz przy
mnie. Wystarczyłaby mi ulotna sekunda, cień twojej obecności, ślad
ciepłego dotyku.
Tylko
tyle.
Aż
tyle.
-Uważaj-
krzyczę, gdy widzę jak jedną ręką podnosi dwa papierowe pudełka-
To są ręcznie malowane…
-Bombki
babci. Przecież wiem- mówi i przestawia je na stół, by zrobić
miejsce na choinkę.
-Jeśli
je stłuczesz…
Specjalnie
nie kończę tej myśli, ale to nie robi na nim żadnego wrażenia.
-Tutaj
nic się nie tłucze. Nie musisz się bać.
Stawia
stojak, a potem próbuje włożyć w niego pień niewielkiego
świerka. Kiedy w końcu ustawia go we właściwym miejscu odwraca
się do mnie i uśmiecha.
-I
jak?
Przekrzywiam
lekko głowę by się lepiej przyjrzeć. Drzewko stoi trochę krzywo,
stojak zarysował panele, na górnej części nie ma prawie wcale
gałązek. Więc chce powiedzieć, że jest źle, że wszystko jest
źle, ale przypominam sobie jak bardzo kochał święta, jak bardzo
wszyscy je kochaliśmy. A teraz już, tak po prostu… bez niego nie
potrafię.
-Idealnie.
Tytuł:
Święta
Od:
arkon@g3.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Cześć
stary. Mama zdołała Aśkę przekonać i na czas świąt przeniosła
się do nas. Wiem, że nawet teraz Ciężko jest jej żyć w waszym
mieszkaniu, które na każdym kroku przypomina jej Ciebie. A co
dopiero w święta. Więc moja siostra znowu jest w domu i tak jak
wtedy, kiedy byliśmy młodsi siedzimy wieczorami w kuchni i pijemy
gorącą czekoladę. I czasem rozmawiamy. Aśka rzadko mi się
zwierza, przecież wiesz, jak bardzo była skryta. Jedyną osobą,
która wiedziała chyba o wszystkim, co dzieje się w jej życiu i o
tym, jak się czuje, byłeś ty.
Ale
kiedy już to robi dostrzegam w końcu jej punkt widzenia. Bardziej
od faktu, że Cię nie ma, boli ją myśl, że już nigdy Cię nie
będzie. Że nie pojawisz się choćby na chwilę, przez całe jej
życie. Jej i Zuzi. I chyba ją rozumiem. Ją i jej płacz. Może
ciągle zachowuje się nieracjonalnie, ale nie mam pojęcia jak
mógłbym się czuć na jej miejscu. Dlatego raczej nie mam prawa jej
osądzać. A więc jej pobyt w domu ma chyba właśnie tą zaletę.
Że na nowo staliśmy się sobie bliżsi, choć przecież zawsze się
dogadywaliśmy i wspieraliśmy się. Teraz jednak ją rozumiem i
wiem, że żadne słowa nie potrafią jej pocieszyć. Ani moje, ani
rodziców, ani Zuzi. Ona sama musi sobie z tym poradzić, pogodzić
się z myślą, że nie wrócisz. I nikt nie powinien wypominać jej
czasu, jaki jej to zajmie.
Tytuł:
Świątecznie.
Od:
ewwka12@lika.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Twoja
żona przeniosła się do rodziców, więc ja też chcąc czy nie
musiałam przenieść się do swoich. Mogłam wprawdzie zostać sama
w waszym mieszkaniu, ale nigdy nie byłam typem samotnika. Zwłaszcza,
że przyjechała nawet Agata ze swoją zwariowaną dzieciarnią i
musiałam przyznać się, że naprawdę się za nią stęskniłam. Za
tobą też wiesz? Tylko, że z tobą nie zdążyłam się przywitać,
zanim odszedłeś. Mój powrót tutaj był totalnie spontaniczny, ale
teraz nie potrafię sobie wybaczyć, że nie zdecydowałam się na
niego wcześniej, by jeszcze Cię zastać. Ale nie zdążyłam.
Atmosfera
jest napięta. Sam wiesz, jakie zawsze zamieszanie było w domu przed
świętami, kiedy mama latała po kuchni i przygotowywała wszystko z
Agatą, ty ubierałeś dom z ojcem, a ja sprzątałam. A potem, nawet
po ślubie z Aśką i po tym, jak zamieszkaliście razem, zawsze
znajdowałeś czas by przyjechać i mu w tym pomóc. Teraz tata musi
radzić sobie sam i mimo, że tego nie mówi wiem, że jest mu z tym
Ciężko.
Za
dwa dni Wigilia, a wszyscy są w totalnym proszku. Aśka obiecała
przyjść na chwilę z Zuzią, więc mama specjalnie zrobiła pierogi
z ziemniakami dla małej. Wiesz, że nie znosi kapusty. A mi kazała
powiesić całe kilogramy jej ulubionych cukierków. Oczywiście
robiłam to razem z Zosią i Kacprem Agaty, więc tylko połowa
trafiła na drzewko, reszta wylądowała w ich brzuchach. Później
siostra wydarła się na mnie, że dzieci nie powinny jeść słodyczy
przed obiadem i stwierdziła, że jestem nieodpowiedzialna. Więc
Kacper się wkurzył i stwierdził, że nie jest już dzieckiem. A ja
nawet się z nią nie sprzeczałam, bo przecież jestem
nieodpowiedzialna. Nie ma o co się kłócić.
Tak
czy inaczej, święta bez Ciebie są do dupy. Gdybyś tu był,
umiałbyś rozładować atmosferę. Nie było by tak sztywnie, nudno
i ponuro. Przecież to jest magiczny i radosny czas! A w naszej
rodzinie wszyscy mają skwaszone miny. Mam nadzieję, że to nie jest
dziedziczne!
Tytuł:
W domu
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Znowu
jestem w domu, Rafał. Mama tak długo mnie do tego namawiała, aż
udało jej się sprawić, że dostrzegłam pozytywne strony takiego
rozwiązania. Nie muszę sama gotować, rodzice pomagają mi przy
Zuzi, a ja mogę czasem wyrwać się i sobie popłakać. Tak po
prostu. Ma się zjechać cała rodzina, więc jest mnóstwo do
zrobienia, jak zwykle. Dlatego przez cały dzień siedziałam w
kuchni i miksowałam, mieszałam, ucierałam i wycinałam. Do
poważniejszych zadań mama mnie nie dopuszczała, za co jestem jej
wdzięczna. Śpię w tym samym pokoju, do którego wkradałeś się
czasami przez okno. Pamiętasz, jak raz Arek Cię na tym przyłapał
i musiałeś go przekupić biletem na mecz? To było jeszcze w
czasach, kiedy chłopak siostry stanowił dla niego zagrożenie. Z
czasem naprawdę stałeś się częścią tej rodziny i teraz
wszystkim Ciebie brakuje.
Jutro
będę musiała zasiąść do wigilijnego stołu i pogodzić się z
myślą, że nie zajmiesz miejsca obok.
Ma
przyjechać mnóstwo osób, ciocia Zosia, wujek Marek, Grzesiek z
Łucją i dzieciakami, Kaśka z Łukaszem i Marcinkiem, babcia Wiesia
z Izą. Znowu będzie problem by wszystkich pomieścić. Ale
pocieszeniem jest fakt, że może w tłumie nikt nie zwróci uwagi na
moje czerwone oczy.
Tytuł:
hoinka
Od:
zuzusia@motylek.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
ubielaliśmy
hoinkeł
babcia wiesała łańcusek i wujek bombki
i potem podniusł mie wysioko i wiesiałam gwiazdkeł
i robiliśmy z mamusiom pielniki i pzyjehał malcin i zjadł duzo i
ciocia kzycała na niego
a ja mogłam malować pielniki i lysowałam selduska klopki i kułecka
i jesce kwiatki
a mamusia zlobiła motylka
a potem wiecolem płakała w pokoju ale muwiła zeby nie muwić babci
ze płace i muwiła ze płace bo jest jej smutno nie chcę żeby było
jej smutno tatusiu i ja lobilam śmiesne miny i mamusia sie ze mie
smiała
a potem pzytulała
telaz śpimy na jej łuzku na ktolym spała jak była małoł
dziewcynkoł i mamy mało miejsca i mamusia muwi ze hlapie
a ja nie hlapie
skołd mamusia wie ze ja hlapie jak ona tez śpi? podobajoł Ci sie
buzie
umie juz ich lobic baldzo duzo
jutlo bendziemy jeść opłatek i otwielać plezenty mamusia muwi ze
dopielo po kolacji
jest juz pienć plezentuw
moze bendzie więcej
doblanoc
Tytuł:
Boże Narodzenie
Od:
alicja.gredowska@cb.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Boże
Narodzenie bez Ciebie jest już za nami. Właśnie kończy się drugi
dzień świąt i chyba po raz pierwszy cieszę się, że tak szybko
one minęły. Bardzo nam Ciebie brakowało Rafałku.
Wiesz,
że Agatka przyjechała? Razem z Irkiem i dzieciaczkami. Och, gdybyś
tylko mógł ich zobaczyć. Tak bardzo urośli! Twoja Zuzia też.
Była u nas razem z Asią chwilę na Wigilii i wczoraj wieczorem.
Te
święta bez Ciebie były bardzo przygnębiające. Po raz pierwszy w
naszym domu nie czuło się tej cudownej magii świąt. I to było
straszne. A na dodatek wczoraj przyszedł jeszcze Tomek, ten chłopak
Ewci jeszcze z liceum i strasznie się pokłócili. Potem słyszałam
jak do późnej nocy Ewa płakała w pokoju. Nie wiem czy wiesz, co
się między nimi stało, wtedy zanim Ewa wyjechała. Nie bądź zły
na siostrę, że Ci nic nie powiedziała, nawet przed nami ukrywała
to przez długi czas. Dowiedzieliśmy się dopiero, kiedy musiała
rzucić studia, bo ciąża była zagrożona. Wiesz, że tata miał
ochotę zatłuc tego całego Tomka, kiedy tylko się o tym
dowiedział? Chyba właśnie dlatego się pokłócili, bo ona nic nie
chciała od tego chłopaka i nawet nie powiedziała mu o ciąży, a
tata uważał, że Tomek powinien wziąć odpowiedzialność za to co
narobił.
Ciągle
nie mogą się dogadać. Gdybyś tu był, przemówiłbyś im do
rozsądku, a tak? Co mam im powiedzieć? Po co ciągle roztrząsają
to, co zdarzyło się lata temu? Rozumiem, że Ewcia nadal może
cierpieć, strata dziecka jest potworna, ale myślałam, że udało
jej się w tej Irlandii z tym wszystkim uporać. Ale chyba nie
zdołała.
Moje
kochane dzieci. Tak bardzo chciałam, żebyście mieli szczęśliwe i
dobre życie, ale tak się nie stało. I bardzo tego żałuję, bo
zasługiwaliście na to.
Tytuł:
Brak tytułu
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Minęły
cztery miesiące. Cztery długie miesiące, a ja ciągle mam
wrażenie, że wypadek był zaledwie parę dni temu. Że nie ma Cię
dopiero od kilkudziesięciu godzin. I że mam mnóstwo czasu na płacz
i rozpacz. Tymczasem okazuje się, że minęły już cztery miesiące,
a ja ciągle się nie pozbierałam.
Płaczę.
Ciągle tylko płaczę i choć już tyle łez wypłakałam, nie jest
mi lepiej. Są rany, które nie chcą się zasklepić nawet tutaj.
Tkwię w jego ramionach otulona kocem, a jednak mi zimno, choć
przecież tu jest.
Głaszcze
mnie po plecach i całuje w czoło, ale jego dotyk przypomina ciepły
wiatr, który zawsze mnie owiewa, ale tak naprawdę nigdy nie dotyka…
-Możesz
płakać. Ile chcesz.
-Naprawdę?
-Tak.
Wiedz jednak, że w końcu przestaniesz.
Tytuł:
Sylwester
Od:
arkon@g3.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Chciałem
wyrwać Aśkę z domu, chociaż na ten jeden dzień. Znajomi
organizowali w świetlicy kulturalną imprezkę i miałem nadzieję,
że pomogłaby ona jej się przełamać jakoś. Ale Aśka została w
domu i nawet nie czekała do północy z rodzicami, tylko spała z
Zuzią w łóżku. A może udawała, że śpi? Ja też dobrze się
nie bawiłem, bo znowu udało mi się pokłócić z Magdą. Nie
rozumiem kobiet.
Teraz
Zuzka ogląda z Aśką jakąś bajkę, rodzice wybrali się do
znajomych, a ja nawet nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Chyba
powinienem iść do Magdy i spróbować z nią pogadać, ale nie wiem
czy to jeszcze ma sens. Może czasami właśnie tak wychodzi i lepiej
rozstać się niż dalej wypominać sobie wszystko i tylko się
kłócić.
Wiesz
czego wam zazdrościłem?
Tych
kłótni, po których zawsze umieliście się pogodzić. I tego, że
was nie dzieliły.
Mnie
i Magdę coraz więcej dzieli. Dlaczego godzenie się nie przychodzi
nam szybko tak, jak przychodziło wam? Jak się tego nauczyć? Czy w
ogóle powinniśmy się tego uczyć, czy to nie coś, co powinno
przychodzić same?
Nie
wiem.
Tak
czy owak, kończę, bo właśnie ktoś dzwoni do drzwi.
Tytuł:
gościnnie
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Muszę
Ci się do czegoś przyznać. Ale nie wiem jak. Nie wiem też,
dlaczego czuję się, jakbym zrobiła coś złego, choć przecież
nic takiego się nie stało. Wczoraj był u mnie Damian.
Ten
sam Damian, z którym byłam zanim Cię poznałam, którego kochałam,
zanim Ciebie zaczęłam kochać. Ten sam Damian, który kiedyś był
dla mnie bardzo, bardzo ważny. Ale rozdzieliła nas odległość, bo
nie wystarczało nam widzenie się dwa razy w miesiącu i byliśmy
zbyt tchórzliwi, by próbować to zmienić.
Cieszę
się, że tak się stało, bo dzięki temu mogłam poznać Ciebie,
choć musze przyznać, że wtedy nasze rozstanie za „porozumieniem
stron” bardzo mnie bolało. Bardzo.
Kiedy
stanął wczoraj w drzwiach najpierw go nie rozpoznałam. Bo się
zmienił, doroślał. Kiedy już rozpoznałam w nim moją dawną,
wielką miłość nie wiedziałam, co powiedzieć. I było dziwnie,
choć on nawet nie przyszedł do mnie, tylko do Arka. Stałam w
drzwiach w rozciągniętych dresach i kubkiem kisielu w dłoni,
zastanawiając się co wypada zrobić, a co nie. W końcu po prostu
wskazałam mu pokój Arka i wróciłam do salonu, bo właśnie z
Zuzką oglądałyśmy bajkę o Dzwoneczku i jej siostrze. Wiesz, tej
wróżce od Piotrusia Pana, co mieszka w przystani elfów i ma bardzo
kusą, zieloną sukieneczkę.
Podobno
Damian też był na tym sylwestrze, na którego próbował wyciągnąć
mnie Arek. Ale byłam nieugięta i po prostu poszłam spać razem z
malutką. Bo tak było łatwiej.
Tytuł:
jestem????
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Arek
stwierdził, że jestem cholernie trudna i uparta. Naprawdę? Powiedz
mi Rafał, czy Ciężko Ci było ze mną wytrzymać? Czy kiedykolwiek
chciałeś odejść? Wiem, że bywały momenty, kiedy Cię wkurzałam
tak mocno, że mogłeś tylko trzasnąć drzwiami i wyjść, ale..
Kochałam
Cię. Ciągle Cię kocham.
Wiedziałeś
o tym, prawda?
Tytuł:
Adaś.
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Wiesz,
że ten mały, uroczy Adaś ciągle kręci się wokół twojej
córeczki? Dzisiaj dostała nawet od niego obrazek i dwa cukierki.
Chciałabym, żebyś to zobaczył. Zuzia ciągle trzyma go na dystans
(chyba ma to po mnie), ale Adaś jest naprawdę bardzo miłym i
grzecznym chłopcem. I bardzo ładnie się razem bawią. Adaś
powiedział Zuzi, że ma młodszego braciszka i że chodzi z nim na
spacery i Zuzka nie daje mi żyć. Bo przecież ona też chce mieć
brata! Cholera Rafał, co ja mam jej powiedzieć? Jakoś wybrnęłam
i powiedziałam, że na razie to nie wchodzi w grę, ale znając
małą, wiem, że tak łatwo nie odpuści. Upór to ma po tobie!
Tytuł:
trudno
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Tak
trudno mi jest żyć bez Ciebie Rafał, wiesz? Tak trudno się
budzić.
Choć
przecież się staram.
Tytuł:
Czynsz
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Wszystko
się komplikuje Rafał. German znowu podniósł nam czynsz i coraz
trudniej jest nam wyżyć we dwie z mojej pensji, po odliczeniu
czynszu i opłat. Zresztą to mieszkanie jest za duże i coraz
częściej myślę, żeby je sprzedać. Przemawia za tym mnóstwo
rozsądnych powodów, wiesz? Mogłabym kupić jakieś mniejsze
mieszkanko, bliżej centrum, albo w ogóle coś wynająć, a resztę
pieniędzy dać na jakąś lokatę. Mogłabym też zamienić nasz
samochód na jakiś mniejszy. Było by wtedy znacznie oszczędniej i
nie musiałabym brać tylu projektów, żeby to wszystko ogarnąć.
Ale pozbywanie się tego wszystkiego, było by pozbyciem się Ciebie.
A tego nie chcę. Spędziliśmy najszczęśliwsze lata naszego
wspólnego życia w tym miejscu, więc jak teraz mogłabym stąd
odejść? Wiesz przecież, że jestem sentymentalna. I nawet, jeśli
teraz w tych znajomych ścianach się duszę, a wszystko to co
zrobiliśmy w nich razem boli, to i tak jest to miejsce, w którym
byłam najszczęśliwsza. Chciałabym móc cofnąć się do tamtych
czasów, kiedy wszystko było prostsze, bo ty byłeś obok. I to mi
zawsze wystarczało.
Brudne
ślady śniegu zalegają na zimnej, zeschniętej trawie. Jest
wilgotno i ponuro.
Wpatruję
się w resztki lodu na wodzie i zastanawiam się, kiedy całkowicie
znikną. Jutro?
I
nawet akacje nie kwitną, na gołych gałęziach wiszą ostatnie
strąki z nasionami. Kiedyś i one opadną.
-
Powinnaś tu wrócić.
Jego
słowa są przewidywalne. Mówi dokładnie to, czego nie wiem.
-
To nie takie proste.
Cisza
tego miejsca mnie uspokaja. Tak, jakbym do niej należała. Do tej
subtelnej, ukrytej w przygasłym jeziorze ciszy.
Zerkam
na niego i widzę na jego twarzy cień uśmiechu.
-
Czy do tej pory cokolwiek w twoim życiu było proste? – pyta i nie
czeka na moją odpowiedź, sam sobie jej udziela - Nie.
Myli
się.
-
Było.
Odwraca
ku mnie głowę z zaskoczeniem malującym się w jego oczach.
-
Co takiego?
Zwlekam
z odpowiedzią. To nie tak, że boję się jej. Po prostu nie chcę
siebie nią zranić.
-
Bycie z tobą.
-
Przecież zawsze się kłóciliśmy. I jedynie Cię denerwowałem.
Kręcę
głową, bo znowu się myli.
-
Kłótnie z tobą też były proste. Choć naprawdę mnie
denerwowałeś.
Jego
niezauważalny uśmiech przywędrował również na moją twarz.
-
Ty też mnie denerwowałaś.
-
Wiem. Mogę Cię o coś zapytać? - przygląda mi się z
zaciekawieniem. Pewnie zastanawia się, co może chodzić mi po
głowie. Ale ja sama tego nie wiem, kołacze mi się w niej za wiele
myśli. W końcu potakuje głową, a ja nabieram w płuca świeżego
powietrza - Dlaczego zawsze wychodziłeś? Trzaskałeś drzwiami i
wychodziłeś.
Milczy.
Bardzo długo milczy. Kiedy w końcu się odzywa, każde jego słowo
jest uważnie przemyślane.
-
Nie chciałem powiedzieć w nerwach czegoś, czego bym żałował.
-
I zawsze wracałeś.
Unosi
rękę i dotyka mojego policzka. Widzę w jego spojrzeniu miłość,
czuję ją. Zawsze, gdy jestem z nim ją czuję. Zawsze o niej wiem.
Ale kiedy znika…
Nie
wiem jak jego ciepły uśmiech mnie ogrzewa, ale właśnie tak jest.
Jest mi cieplej.
-
Jak mógłbym nie wrócić?
Tytuł:
Przeprowadzka
Od:
basiak22@g3.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Dzień
dobry Rafałku. Już minęło prawie pięć miesięcy od wypadku, a
Asia nieustannie próbuje wszystkim udowodnić, że jakoś sobie
radzi. Ale wiem, że tak nie jest. Jestem jej mamą, znam ją na
wylot, nawet, jeśli ona myśli inaczej. Wiem, że wcale nie jest jej
lżej. Jak mogłoby być? Przecież to tylko pięć miesięcy. To
zbyt mało czasu by pogodzić się ze stratą najbliższej osoby. I
wiem, że moja córeczka ciągle płacze w kącie, kiedy myśli, że
nikt jej nie widzi. Było tak przez całe święta i zapewne teraz,
kiedy jest sama z Zuzią w mieszkaniu jest tak samo. Wiem, że jest
jej trudno, zwłaszcza, gdy do tego wszystkiego dochodzą inne,
bardziej przyziemne sprawy. Mówiła mi, że znowu podnieśli wam
czynsz, że ledwo starcza jej na opłacenie wszystkiego z jej pensji.
Dlatego właśnie chciałam ją przekonać, żeby sprzedała
mieszkanie i wprowadziła się choć na pewien czas do nas. Mogłabym
bardziej jej pomóc przy Zuzi, mała tutaj również miałaby świetne
przedszkole. Sam wiesz, że jest u nas wystarczająco miejsca, by
obie mogły tu zamieszkać. Ale ona nie chce. Wiem, że Ciężko jej
żyć w tych ścianach, w których wszystko kojarzy jej się z tobą.
Ale myśl, by tego wszystkiego się pozbyć jest dla niej jeszcze
gorsza. Wiem, że myśli, że to było by równoznaczne z pozbyciem
się Ciebie, bo przecież to miejsce było przez długi czas waszym
domem, ale to nie prawda. Ty zawsze będziesz już w jej życiu,
niezależnie od tego gdzie się znajdzie, jakie pamiątki zachowa, a
jakie postanowi wyrzucić. Zawsze będziesz przy niej i nigdy o tobie
nie zapomni, nawet, gdyby wszystkie twoje rzeczy przepadły. Ale ona
tego nie rozumie. Nie chce zrozumieć. Więc dlatego piszę. Żebyś
pozwolił jej samej dojść do tego, że nie musi się tak kurczowo
trzymać rzeczy, z którymi miałeś styczność, bo to nie ty. Te
wszystkie zdjęcia, ubrania, kosmetyki, naczynia to nie ty. To tylko
twoje rzeczy, które prędzej czy później będzie musiała
wyrzucić. Ale Ciebie nigdy nie wyrzuci z swojego życia, wiesz o
tym, prawda? Teraz po prostu musisz jeszcze ją do tego przekonać.
Że niezależnie czy odda twoje ubrania, czy pozbędzie się
mieszkania, czy sprzeda samochód ty nie znikniesz. Ani z jej myśli,
ani z jej serca. Że nie zapomni o tobie.
Tytuł:
Ewa
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Ewa
znowu u nas pomieszkuje. Tym razem ponoć pokłóciła się z jakimś
chłopakiem i stwierdziła, że nie wytrzyma u rodziców, gdzie „on”
może przyjść w każdej chwili. Dlatego wprowadziła się do nas,
bo ten tajemniczy „on” raczej nie zna naszego adresu. Twoja
siostra wkurza mnie, ale jak mogłabym jej tego zabronić?
Któregoś
wieczoru, kiedy Zuzka już zasnęła Ewa powiedziała mi o wszystkim.
O ciąży i poronieniu i… Wiedziałeś? Ona twierdzi, że nie, a ja
już nie wiem, co o tym powinnam myśleć. Ale tak bardzo jest mi jej
żal. Gdybym ja miała stracić Zuzię… Straciłam Ciebie i ta
strata boli niewyobrażalnie, ale strata Zuzi była by czymś całkiem
innym. Chyba wreszcie dostrzegałam Rafał, że nie straciłam jej.
Że chociaż ty już nie żyjesz, ona ciągle jest obok mnie. I jest
mi z tym jakoś łatwiej. Takie poczucie jej obecności chyba stało
się dla mnie powodem, by wstawać. Może nie z uśmiechem na ustach,
ale z własnej, nieprzymuszonej woli. Dla niej. Bo malutka ciągle
jest dla mnie wszystkim.
Tytuł:
Tomek
Od:
ewwka12@lika.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Dowiedział
się. Nie wiem jak, ale Tomek dowiedział się o wszystkim i w święta
przyszedł mnie o to obwinić. Niezły czas sobie wybrał, prawda? I
wiesz co mi powiedział? Że to wszystko to była pomyłka. Że to ta
dziewczyna się na nim wieszała, a nie on na niej. I że to ona go
całowała, a nie odwrotnie, w momencie, w którym ich przyłapałam.
I że jeśli go kochałam, powinnam mu uwierzyć. Bo nigdy by mnie
nie okłamał. Nigdy by mnie nie zdradził, a ja najpierw nie
chciałam go widzieć, a później uciekłam od wszystkiego, czego
wynikiem było to co było. Że gdybym została wszystko potoczyłoby
się inaczej!
Gówno
prawda Rafał!
Że
niby to nie jego wina? A kto nic z tym nie zrobił? Kto za wszelką
ceną nie próbował mi tego wyjaśnić? On mnie znał, Rafał więc
wiedział, jaka jestem! Wiedział, że jestem uparta i dumna, ale
zawsze umiał przemówić mi do rozsądku! Dlatego więc tamtym razem
tego nie zrobił? Wiedział gdzie wyjechałam, dlaczego do mnie nie
przyjechał? Gdyby mu zależało tak właśnie by zrobił, prawda?
A
ja na niego czekałam. Naprawdę czekałam na jakikolwiek ruch albo
telefon z jego strony. Chciałabym, żeby pokazał mi, że jeszcze
nie wszystko skończone. Ale on po prostu pozwolił mi uciec.
I
teraz ma o to do mnie pretensje. Nie cofnę czasu, Rafał. On tego
też nie zrobi. Teraz ma już żonę, swoją nową, wielką miłość,
więc po co roztrząsa to wszystko? Zupełnie jakby jego słowa
cokolwiek zmieniały.
I
chyba powrót tutaj nie był najlepszym pomysłem braciszku. Chciałam
tam w Irlandii nabrać do tego wszystkiego dystansu, ale mi się to
nie udało. Nie ma co się oszukiwać, ciągle nie jestem w stanie
tutaj żyć. Brakuje mi Ciebie. Ty byś pogonił Tomka, jak tylko
stanął w naszych drzwiach, wytłumaczyłbyś tacie, że duszę się
w tej dziurze i pomógłbyś mi to wszystko uporządkować. Ale
Ciebie nie ma, a ja muszę radzić sobie sama.
Tytuł:
Przeprowadzamy się?
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Mam
coraz więcej wątpliwości Rafał. Naprawdę nie chcę sprzedawać
tego mieszkania, ale obawiam się, że w końcu nie będę miała
innego wyjścia. A mama przychodzi prawie codziennie i namawia mnie
do powrotu do domu. Mam tam wrócić? Cofnąć się do czasów, gdy
jeszcze Cię nie znałam? Przecież to byłoby równoznaczne z
wymazaniem Ciebie, a tego nie chcę. Mnóstwo rzeczy zmieniło się
od czasów, gdy byłam małą dziewczynką.
Tytuł:
siamochud
Od:
zuzusia@motylek.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
mamusia
muwi zie kupi niowy siamochud
siupel
mozie ziułty? lubis ziułty?
ja lubie i mamusia muwi zie kupi mi taki
bawimy sie ciełsto lalkami ktule dostałam pod hoinkeł sioł duzie
i piełkne i nazywa sie kasia i malta i ziosia
babcia chcie zieby ja i mamusia mieskali z nimi
tam byłby bulek i bym sie z nim bawiła
ale mamusia nie chcie bo tam nie ma Ciebie ostatnio widziałam jak
mamusia płace i jest jej smutno i płace a ja nie lubiem jak mamusia
płace ale jak sie do niej pzytuleł to nie płace mamusia
muwi ze jak spzedamy nas domek to juz tu nie wlucimy dlacego nie
lozumiem jutlo ideł z wujkiem do kina na bajkeł o klulowej lodu i
bendziemy jeść frytki
pa tatusiu
cium cium
Tytuł:
Zawaliłam
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Schrzaniłam
wszystko. Pokręciłam coś w spłatach tego cholernego kredytu i nie
cofną nam tych odsetek po spłacie jak obiecali. Jasny szlag, to
miało być dziesięć tysięcy Rafał! To miałby być pieniądze
dla Zuzi, taka oszczędność na przyszłość, a teraz wszystko
szlag trafił. Mówiłam Ci przecież, że nie dam rady bez Ciebie.
Nikt nie chciał mi wierzyć, więc w końcu dałam wszystkim ku temu
powód!
Jestem
beznadziejna.
Gdybyś
tu był, sam być wszystkiego dopilnował! Gdybyś tu był, nic
takiego by się nie stało, bo doskonale byś wiedział, jaki jest
ostateczny termin spłaty! Gdybyś tu był, jak nie musiałabym się
tym wszystkim zajmować!
Gdybyś
tu był, wiedziałabym jak żyć.
Ciebie
nie ma, a ja nic nie wiem.
Tytuł:
Zmiany
Od:
arkon@g3.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Wszystko
się zmienia. To dziwne, że mino twojej śmierci nic nie stanęło w
miejscu. No może oprócz Aśki, która jest na etapie przekonywania
wszystkich, że jakoś się trzyma i nie trzeba ją prowadzić za
rękę jak dziecko. Ale znam ją na tyle by wiedzieć, że właśnie
tego by chciała, żeby ktoś w końcu jak małej dziewczynce podał
jej rączkę i przeprowadził przez ulicę. Ale nie ma tak lekko i
Aśka musi borykać się z tym sama. To nie tak, że mam ją w dupie.
Nie patrz tak na mnie, jest moją siostrą i zawsze będę o nią się
martwić. Po prostu uważam, że jeśli teraz sama się nie spróbuje
podnieść, już nigdy nie będzie w stanie tego zrobić. Jedyne co
mogę jej dać to czas, jaki na to potrzebuje. Wiem, że jeszcze
wiele jej go trzeba. Minęło ponad pięć miesięcy, a ona tak
naprawdę niewiele ruszyła się z miejsca, mimo, że próbuje nas
oszukiwać, że jest inaczej.
Mama
próbuje przekonać ją, by znowu razem z Zuzią zamieszkała u nas,
a ja uważam, że to kiepski pomysł. W czym pomoże jej fakt, że
nawet opiekę nad Zuzką będzie mogła zwalić na mamę, a ona sama
zyska dodatkowy czas na użalanie się nad sobą? Ale może nie mieć
wyjścia, bo słyszałem, że z tym waszym kredytem są jakieś
kłopoty, a czynsz znowu podnieśli. Nie dziwię się jej, że nie
może tego wszystkiego ogarnąć i opłacić z jednej pensji.
A
może się mylę? Cóż, tak też może się zdarzyć. Może powrót
tutaj pozwoli jej się od tego wszystkiego uwolnić i szybciej da
sobie radę niż w tych waszych ścianach?
Ah,
zapomniałbym Ci przekazać nowinę dnia: zerwałem z Magdą. Nawet
nie wypytuj mnie o szczegóły, bo i tak nic Ci nie powiem.
Lecę,
bo muszę to oblać ( czytaj: upić się do nieprzytomności). Witaj
stanie wolny!
Tytuł:
Brak tematu
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Nie
daję rady Rafał. Łudziłam się, że jakoś uda mi się ogarnąć
nasze życie bez Ciebie, ale wiem, że to niemożliwe. Za dużo
problemów na mnie spadło i sama ich nie rozwiążę. Nie chce
rozstawać się z tym miejscem, ale obawiam się, że nie będę
miała wyjścia. Dla mnie i Zuzi mieszkanie jest za duże, a jego
koszty utrzymania systematycznie rosną. Bronię się przed tym jak
mogę, Rafał, ale to już chyba nie uniknione.
Tytuł:
A jednak
Od:
arkon@g3.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Znowu
do Ciebie piszę. Muszę przestać, bo to nie jest normalne. Może za
dużo napatrzyłem się na Aśkę pstrykająca w klawiaturę, że i
mnie opętała ta dziwna mania? Słyszałem, że Zuzia też to robi.
Ciekaw jestem, co ta mała wypisuje, zwłaszcza, że dopiero uczy się
składać litery. Jej ortografia musi być zapewne porażająca. W
każdym bądź razie piszę w całkiem innej sprawie. A mianowicie
Aśka znowu z nami zamieszka. Mają obie zostać w mieszkaniu do
końca miesiąca, a potem przenoszą się do nas i chyba nikt tak
naprawdę nie wie, co z tego wyjdzie. Wiem, że Aśka tego nie
chciała. Naprawdę chciała zostać w tym waszym gniazdku, jednak
ono ją przerosło. Tata bąka coś o tym, że nie pomieścimy się
teraz, ale i tak nie umie ukryć jak bardzo cieszy się z tego faktu.
Bądź co bądź, ale Aśka zawsze była jego najukochańszą córką,
więc nie dziw się, że gdy się pojawiłeś i mu ją ukradłeś,
delikatnie mówiąc za tobą nie przepadał. Zwłaszcza, gdy porwałeś
ją do innego miasta oddalonego od rodzinnego domku o całe półtorej
godziny drogi. Nawet zaczął już przekształcać stary pokój babci
w uroczy pokoik dla Zuzi. Mama również nie posiada się ze
szczęścia z powrotu córki marnotrawnej i z tej właśnie okazji
zarządziła generalne porządki. Sam wiesz, co to dla mnie oznacza.
Odkurzanie, mycie, pranie, sprzątanie i wynoszenie śmieci przez
cały dzień na okrągło. Nawet ja przyzwyczaiłem się do myśli,
że po tylu latach znowu będę mieć siostrzyczkę za ścianą.
Zuzia cieszy się, że będzie codziennie bawić się z tym kudłatym
kundlem i że zamiast po parku będzie ganiać po prawdziwym ogrodzie
z prawdziwymi drzewkami owocowymi i prawdziwą ziemią, z której
wyjdzie wprost bajeczna zupa błotna. Więc tylko Aśka nie skacze z
radości. Ba, gdyby mogła okryłaby się szczelnie całunem żałobnym
i nie wystawiała twarzy na światło dzienne! Ma paskudny humor!
Chyba dobija ją fakt, że doszła do momentu, w którym będzie
musiała powiedzieć większości twoich rzeczy do widzenia. Obawiam
się, że nie jest na to gotowa i zapewne nie obejdzie się bez łez.
Przecież doskonale znasz moją siostrę. Wiesz, że wcale nie jest
taka twarda, jak na to wygląda, że czasami zachowuje się naprawdę
irracjonalnie. Tak jest też teraz. Wczoraj zastałem ją płaczącą
przy waszej otwartej szafie. Nawet nie wiedziałem, co mógłbym jej
powiedzieć. Wszystko, co przychodziło mi do głowy wydawało mi się
totalnie głupie i nie na miejscu. Już nawet nie zwracała na mnie
uwagi, po prostu płakała w głos patrząc na te wszystkie ubrania.
A po dłuższej chwili, kiedy myślałem już, że wreszcie się
uspokoiła mruknęła coś o tym, że Ciebie zawsze trzeba było
naganiać trzy razy zanim cokolwiek sprzątnąłeś i że gdyby nie
ona wszędzie leżałyby twoje rzeczy i znowu się rozpłakała. Tym
razem dlatego, że teraz już nie ma tego problemu.
Szczerze
sobie porozmawialiśmy wtedy, oczywiście gdy już doszła do siebie,
przy herbacie i wyznała mi, że jej tęsknota za tobą ją samą
przeraża. I przeraża ją fakt, że nie potrafi sobie z twoim
odejściem ciągle poradzić, mimo, że minęło już tyle czasu. Tak
dużo, a jednocześnie tak mało.
Mnie
też to przeraża. Moja starsza siostra cierpi, a ja nie mogę nic na
to poradzić. Nie wiem jak jej pomóc. Stary, niezłego zamieszania
narobiłeś, nie ma co!
Tytuł:
brak
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
To
koniec.
Do
końca miesiąca muszę się stąd wynieść.
Powiedz
mi jak mam opuścić to miejsce, nie rozrywając się na pół?
W
naszym mieszkaniu nie ma drugich drzwi, które mnie nie rozszarpią,
gdy będę przez nie przechodzić ostatni raz.
Jak
mam potem poskładać się w całość?
Tytuł:
brak
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Czasami
atakują mnie wspomnienia, wiesz? Te radosne i smutne.
I
gdy zamykam oczy widzę nasze wspólne życie jeszcze raz. Jak
klęczałeś przede mną, jak staliśmy przed ołtarzem, jak
powiedziałam Ci o ciąży, jak wybieraliśmy meble, jak malowałeś
pokój Zuzce.
Zawsze
wszystko robiliśmy razem.
Razem.
Stawialiśmy
czoła mojemu odkładaniu wszystkiego na ostatnią chwilę i twojej
opieszałości. I próbowaliśmy się nie zabić, zwłaszcza gdy w
ruch, oprócz słów szły też talerze i widelce. Przepraszam Cię,
jeśli kiedykolwiek powiedziałam o jedno słowo za dużo, kiedy Cię
zraniłam. Nie chciałam tego.
Tak
bardzo Cię kochałam, Rafał. Ciągle Cię kocham.
Ale
muszę zacząć żyć dalej, choć nie wiem jak.
Tak
bardzo chciałabym żebyś wrócił.
Tytuł:
Brak tematu
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Robert
poszedł mi na rękę i pozwolił pracować tak, jak to było przed
wypadkiem - w głównej mierze w domu, więc wystarczy jak pojawię
się w firmie raz w tygodniu. Co, biorąc pod uwagę przeprowadzkę
jest mi na rękę. Większość rzeczy jest już spakowana i część
stoi w pudłach w korytarzu, a reszta właśnie jedzie do rodziców.
W tym twoje rzeczy. Nie mogłam się zdobyć na to, by cokolwiek
wyrzucić. Już samo ich pakowanie było dla mnie koszmarem. Dlatego
za zgodą rodziców będą od dziś zagradzały ich stodołę, aż
nie znajdę w sobie wystarczająco siły by pozbyć się ich. Nie
obawiaj się, wątpię, żebym kiedykolwiek miała się pozbierać do
tego stopnia by być w stanie to zrobić, choć przecież patrząc na
to obiektywnie, do niczego mi się to nie przyda. Ale twoje rzeczy,
to nasze wspomnienia, a te, choć ciągle bolą, są jedyną już
rzeczą, która zapewnia mi ulotną namiastkę Ciebie i zamierzam się
jej trzymać kurczowo tak długo jak tylko się da.
Rzeczy,
które muszę ze sobą zabrać, bo nie potrafię się ich pozbyć
jest mnóstwo!
Same
zdjęcia zajmują prawie dwa, wielkie pudła. Chyba naprawdę mam
jakąś manię, bo swoją fotografię ma prawie każdy kąt w
mieszkaniu, każdy moment w życiu Zuzi i w naszym wspólnym. I
oglądało się je tak samo trudno, jak potem pakowało do pudeł.
Z
każdym pudełkiem wyniesionym z mieszkania coraz bardziej zdaję
sobie sprawę, że prawie całkiem odcięłam się od tych naszych
szczęśliwych dni. Na co ja się decyduję, Rafał?
Co
mi odbiłoby po tylu latach wracać do rodziców i to bez Ciebie?
Tytuł:
Cholera jasna!
Od:
ewwka12@lika.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Twoja
żona oszalała i przeprowadza się do twoich teściów, a ja
zostałam na lodzie! Nie mogę wrócić do rodziców, bo przecież
tam gdzieś cały czas czai się Tomek. Wiesz jak jest, wszyscy
wiedzą o wszystkich wszystko, więc dowiedziałby się, że
wróciłam, zapewne w chwili, w której dopiero przekroczyłabym
próg. Nie chcę znowu słuchać jego oskarżeń. Stało się jak
stało i żadne zarzuty wobec mnie i wobec jego niczego nie zmienią.
Wreszcie to zrozumiałam. Ale nie mam gdzie wracać. Znowu spaliłam
za sobą wszystkie mosty i nic mnie tam nie czeka. Dlaczego niszczę
wszystko za sobą?
Wiem,
że nie mogę tu zostać, bo wszystko przypomina mi, jak bardzo
jestem winna temu, co się stało.
Ojciec
jak tylko o tym wspomniałam wkurzył się na maksa i po
stwierdzeniu, że stracił już syna, a teraz znowu straci córkę
trzasnął drzwiami.
Rafał,
dlaczego on tego nie rozumie? Dlaczego nie wie, że nigdy mnie
niestarci i zawsze będę jego najukochańszą córeczką (ciągle
jestem pupilkiem rodziców)?
Ja
po prostu nie widzę siebie dalej na naszej wsi. Co miałabym tam
robić? Wiesz, że w pobliżu stu kilometrów nie ma tam żadnego
porządnego hotelu! A ja oprócz studiów hotelarskich (tych
zrobionych zaocznie, na złość rodzicom) nie mam nic więcej.
Więc
co teraz? Co miałabym tu robić? Czy tata naprawdę widzi dla mnie
jakąś inną opcję niż wyjazd?
Cholera,
chociaż raz mógłbyś mi odpisać, a nie tylko siedzisz gdzieś tam
i przypatrujesz się ze śmiechem jak się z tym wszystkim borykam!
Cholernie zajebisty z Ciebie brat!
Tytuł:
Dom
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Właśnie
siedzę na moim starym łóżku, pokrytym fioletową narzutą w
kwiatki. Naprawdę miałam dziwny gust. Wiesz, że prawie nic się tu
nie zmieniło, od mojej wyprowadzki lata temu?
Podczas
świąt też tutaj spałam, ale byłam w kiepskim stanie i nawet nie
miałam ochoty przyjrzeć się temu mojemu staremu kątowi. Więc
robię to teraz. Jest to najmniejszy pokój ze wszystkich! Ba, teraz
nawet Zuzia ma większy. Ale za to mam wielkie okno z widokiem na
moje ukochane akcje. W pokoju mieści się jedynie sześć mebli, a i
to o dwa meble za dużo niż potrzebuję. Po co mi półka, skoro nie
mogę postawić na niej twoich zdjęć? A nie mogę tego zrobić, bo
to by za bardzo bolało. Bezpieczniej jest, kiedy leżą w pudłach,
do których zawsze mogę zajrzeć. Właściwie fotel też nie jest mi
potrzebny, bo nie zamierzam z niego podziwiać zachodów słońca.
Dziwnie
mieszka się znowu z rodzicami, zwłaszcza, gdy oni obchodzą się ze
mną jak z jajkiem. Wstaję rano, schodzę do kuchni, a tu śniadanie
zrobione. Odchodzę od stołu, a tu naczynia pomyte. Wychodzę z
łazienki, a tu poodkurzane. Szukam butelki na wodę, a tu kwiatki
podlane. Na dodatek uważają co przy mnie mówią, więc w sumie
niezwykle rzadko rozmawiamy. Zupełnie tak, jak by się bali, że po
jednym, nieuważnym słowie rozpłaczę się i rozsypię na kawałki.
No dobrze, zdarzyło mi się to tylko trzy razy w ciągu dwóch dni,
więc chyba nie jest aż tak źle.
Czuję
się więc jakbym była w hotelu i mam stanowczo za dużo czasu na
rozmyślanie nad tym wszystkim. Dlatego znowu składam domki. Pozwala
mi to nie myśleć.
Tytuł:
Dom 2
Od:
jooanna.gg@imail.pl
Do:
rafal.gredowski@up.pl
Mieszkamy
już z rodzicami prawie dwa tygodnie, a ja nadal czuję się tu
dziwnie obco. Aż mi głupio, bo przecież w tym miejscu się
wychowałam, spędziłam te wszystkie lata dzieciństwa i wszystkie z
nich wspominam bardzo dobrze. To miejsce powinno być moim niebem na
ziemi, miejscem, w którym wszystko jest na swoim miejscu, azylem.
Ale tak nie jest. Mimo, że w moim pokoju nic się nie zmieniło, nie
jest moim schronieniem, tak jak dawniej.
A
moja obecność i styl życia jedynie wszystkich denerwują. Rodzice
starają się mruczeć swoje uwagi jedynie pod nosem, ale Arek nie ma
tyle obycia i bez ogródek mówi mi, że nie pasuje mu moje łażenie
po nocy i drzemki popołudniami. No cóż, po prostu wróciły mi
dawne, studenckie nawyki, kiedy przez cały dzień się obijałam, a
wszystkie projekty, opracowania i notatki robiłam późnymi
wieczorami i nocami. Ostatnio spróbowałam położyć się wcześniej
i od dziesiątej do drugiej nad ranem nie udało mi się zasnąć.
Czy
to moja wina?
Zuzia
jest oczarowana domem dziadków, swoim nowym pokojem, który zrobił
jej mój tato i psem, z którym gania przez cały dzień.
Zrezygnowałam z posyłania ją do przedszkola, wcześniej robiliśmy
to po to, by móc pracować, teraz zaś, przy nieustannej obecności
dziadków nie jest to konieczne. Małej się to podoba, bo może spać
ile chce i oglądać do późnych godzin bajki.
A
mi jej brakuje. Bo odkąd ma swój własny pokój nie chce cisnąć
się ze mną w jednym łóżku. Więc zostaję sama. Wiesz doskonale,
że nigdy nie potrafiłam spać sama. Jak wyjeżdżałeś na
delegacje… zawsze tuliłam się wtedy do małej, która uradowana
wierzgała się po wielkim, małżeńskim łóżku. Do kogo mam się
przytulić teraz?